podróż

Każdy wyjazd, nie zależnie od tego czy na wczasy, czy na przedłużony świąteczny weekend. Nie ważne czy za granice państwa, czy tylko województwa, poprzedzony jest okresem przygotowań i pakowania.
To jak się pakujemy zależy głównie od tego jakim środkiem lokomocji planujemy udać się na miejsce.

Ułatwione zadanie mamy gdy decydujemy się na podróż autokarem lub bardzo ostatnio popularnym minibusem. Tutaj rozmiar i ilość bagażu jest ściśle określona w regulaminie przewoźnika. Pakujemy, wiec jedynie to co niezbędne. Oczywiście w pierwszej fazie niezbędna wydaje się co najmniej cała zawartość szafy, którą próbujemy upchać w jedną przepisową walizkę. Po kilku dniach selekcji naszego ekwipunku co do niezbędności podczas wycieczki, z żalem rozstając się z przedmiotami, o których istnieniu dowiedzieliśmy się dopiero podczas pakowania, ale jak już je odkryliśmy stały się nam konieczne w podróży. Stwierdzamy, że nasz bagaż zajmie co najmniej 3 ogromne walizki podczas gdy przewoźnik w ramach wykupionego biletu przewiduje jedną torbę.
Pełni niepokoju odszukujemy, więc numer telefonu przewoźnika by zadać błagalne pytanie o możliwość przewiezienia większej ilości bagaży, oczywiście za dopłatą. Zwykle takowa istnieje, chociaż zdarza się, że wyobraźnia przewoźnika jest odrobinę za mała i gdy już zobaczy rzeczywisty rozmiar naszych bagaży zaczynają się nerwowe pertraktacje.
W końcu mając już za sobą ten nerwowy początkowy etap wyprawy, możemy spokojnie się rozluźnić, przespać, pooglądać video, licząc na planowy dojazd na miejsce co jest raczej bardzo prawdopodobne.
Zupełnie inaczej mają się sprawy, gdy w podróż wybieramy się własnym środkiem transportu. W tym wypadku trudno pogodzić się z tym, że nasz samochód również ma ograniczenia pojemnościowe i po prostu nie pomieści wszystkiego co byśmy chcieli. Nie pakujemy wtedy walizek, tylko cały dzień poświęcamy na donoszenie do samochodu wszelakiego rodzaju torebek i reklamówek. Nie powstrzymuje nas od tego nawet fakt, iż wszystkie miejsca pasażerskie łącznie z fotelem kierowcy zajęte są przez owe torebki.
Dodatkową „wygodą” takiego środka komunikacji jest brak rozkładu jazdy, stąd zamiast o wcześniej założonej godzinie, wyjeżdrzamy z co najmniej 10 godzinnym opóźnieniem, które to pożytkujemy na wyszukiwanie coraz to mniej potrzebnych „niezbędnych rzeczy”. Gdy wszystko co mieliśmy w zasięgu wzroku jest już w samochodzie pozostaje nie łatwe zadanie umieszczenie w pojeździe samego siebie wśród niezliczonej ilości torebek i torebeczek.
Usadowiwszy się „wygodnie” bez możliwości wykonania najmniejszego ruchu gorączkowo usiłujemy sobie przypomnieć czy na pewno zabraliśmy paszporty, bo takie drobiazgi mogły nam umknąć w ferworze pakowania. Ucieszeni nareszcie przejechanymi kilkoma kilometrami coraz bardziej zaczyna doskwierać nam ciasnota, którą z takim mozołem tworzyliśmy sobie przez cały dzień poprzedzający wyjazd.
Pozostaje, więc docenić podróż autokarem, która tylko do chwili wygodnego usadowienia się wewnątrz była uciążliwa. Wyprawa własnym samochodem będzie męczarnią do momentu dojechania na miejsce. Gdzie pierwsze godziny, a czasem dni pobytu zlecą nam na rozprostowywaniu kości i odsypianiu nieprzespanej nocy. Mimo zmęczenia jednak radość nas nie opuszcza bo zdajemy sobie sprawę, iż nasz wehikuł mógł zepsuć się w połowie drogi…
Nie zależnie jednak jak dostaniemy się na miejsce w końcu nadejdzie chwila, radości ze spędzonych chwil poza domem do momentu szykowania się w drogę powrotną, kiedy to cała powyższa procedura zaczyna się powtarzać.

Mam nadzieję, że mimo tych niedogodności, nie rezygnujecie z wakacyjnej podróży. A jeżeli nie wiecie jeszcze gdzie spędzić tegoroczne wakacje, oto nasza propozycja : WAKACJE